rzucam dzis wszystko, potem wrzucam wszystko do auta, potem autem przekraczam wisle sobie, leci nirvana unplugged, potem father john misty, zadnych rapow to dzis moj soundtrack, 140 traktem brzeskim, robia zdjecia bede mial mandat, staje na stacji, biore diesel chcialbym zaplacic, ale typ przede mna w kolejce tak sie grzebie moglbym go zabic, dlugo dobiera szampan, gosci jakichs ma na kolacji, chlopie tu sprzedaja hot-dogi a ty gadasz jak wielki gatsby, wielki gatsby z benzynowej stacji, za mna stoja dziwne nastoletnie lowelaski, kolezanki chca by lac im gin i tonic w szklanki, pani prosi o dowodzik oni w konsternacji, ich blagania sa bezwartosciowe jak polskie matury, te niehandlowe niedziele juz wiele humorow zatruly, chcialbym im pomoc tez place gotowa i biore fakture, ustawiam plyte na swym telefonie i wchodze do fury, lato w miescie, matko wreszcie, lato w miescie, bym mial depresje, albo weltschmerz, ale mam lato w miescie, matko wreszcie, lato w miescie, bym mial depresje, albo weltschmerz, nadeszlo lato w miescie, lato w miescie, lato w miescie, jade tym wielkim miastem, chcialbym moc lewym pasem, przede mna ociezaly passat, szepce, ze nie tym razem, za kierownica zadna baba tylko jakis wielki facet, lykam go z prawej, w radio tyler, co legnie ciezkim basem, widze go w lusterku wstecznym, w glowie sie nie miesci, mi to rogi pokazuje kretyna, wiec w aucie leci igor, kiedys mialem pare slow, w notesie jakis nedzny keyboard, dzis mam szczescie, ze wybieram swoje opcje nigdy theme default, przed domem pitstop, strasznie na orlen dzis tlok, ja nie rozumiem nic juz, tak jak fenomen tiktok, w kolejce osob z milion, juz prawie mialem isc stad, w ten widze w czym problem, wielki gatsby wybiera winko, matko wreszcie, lato w miescie, bym mial depresje, albo weltschmerz, ale mam lato w miescie, matko wreszcie, lato w miescie, bym mial depresje, albo weltschmerz, nadeszlo lato w miescie, lato w miescie, lato w miescie
